– Globalny model ekonomiczny, odzwierciedlający wszystkie przychody i koszty, wykazał niewielką przewagę Airbusa. Nie ma jednego elementu, który zdecydował – zdecydowała pełna oferta – powiedział o wyborze Airbusa A230 Michał Fijoł, prezes PLL LOT. W trakcie sejmowej komisji mówił także o efektywności kosztowej nowych samolotów oraz planach LOT na przyszłość.
Umowa pomiędzy Airbusem a PLL LOT na dostawę nowych samolotów floty regionalnej została ogłoszona 16 czerwca na Paris Air Show. Obejmuje ona pozyskanie 40 samolotów z rodziny A220 z opcją na 44 kolejne.
Maszyny w wersji A220-100 i A220-300 będą stopniowo dołączać do floty PLL LOT od 2027 roku. Flota A220 będzie napędzana nowoczesnymi silnikami z rodziny PW1500G producenta Pratt & Whitney. Pierwsze 40 samolotów trafi do LOT jeszcze przed otwarciem Centralnego Portu Komunikacyjnego.
Wczoraj (25 czerwca) podczas obrad sejmowej Komisji Infrastruktury o dokonanym przez LOT wyborze mówił Michał Fijoł, prezes Polskich Linii Lotniczych LOT.
Fijoł: Airbus złożył lepszą ofertę – Embraer to podmiot, który chciał utrzymać swoją obecność w Europie i w związku z tym złożył niezwykle konkurencyjną ofertę. Równocześnie jednak co najmniej od lat 90. Airbus chciał zaistnieć na polskim rynku i LOT był ostatnią liczącą się linią w Europie, która z produktów Airbusa nie korzystała. Ta determinacja była bardzo duża i skutkowała faktem, że w tym niezwykle konkurencyjnym procesie to Airbus złożył lepszą ofertę. Nie ma jednego elementu, który zdecydował – zdecydowała pełna oferta – powiedział Michał Fijoł, prezes zarządu PLL LOT.
Prezes LOT ujawnił przy tym, że było pięć rund składania ofert i negocjacji z udziałem międzynarodowych doradców, zarówno w zakresie ekonomiki lotnictwa, jak i doradców prawnych specjalizujących się w pozyskiwaniu floty. – Na koniec to globalny model ekonomiczny, odzwierciedlający wszystkie przychody i koszty, wykazał niewielką przewagę Airbusa – podkreślił Fijoł.
Finansowanie zakupu nowych samolotów Do tej pory znaczna część samolotów LOT była użytkowana w formule leasingu operacyjnego, ale to już się zmienia i będzie zmieniać w najbliższych latach. W tej chwili 7 z 15 samolotów B787 przeszło już na własność przewoźnika po zakończeniu okresu spłat leasingu finansowego.
– Te 10-12 spłat to był okres większych zobowiązań, ale równocześnie w tej chwili to są już nasze samoloty. Chcemy w przyszłości, podobnie jak duże linie lotnicze z Zachodu, aby te samoloty, które w tej chwili będziemy pozyskiwać, były w zwiększonej części w formie leasingu finansowego. Ze względu na konieczność utrzymania płynności spółki oraz zbilansowania współpracy z firmami leasingowymi przewidujemy też, że część tych samolotów będzie finansowana nadal w formie leasingu operacyjnego, ale już we właściwych relacjach – tłumaczył prezes LOT.
Serwis floty będzie prowadzony w spółce. W grupie Polskiej Grupy Lotniczej znajdują się dwie spółki serwisowe. Pierwsza to LST, która ma certyfikaty na obsługę Airbusa w bardzo szerokim zakresie oraz LOTAMS, który pracuje w Warszawie oraz w Rzeszowie. – Docelowy model utrzymania floty nie jest jeszcze ustalony.
Silniki Pratt & Whitney Podczas obrad komisji padły również pytania o dostępność i niezawodność silników Pratt & Whitney, jakie będą stosowane w zakupionych przez LOT samolotach. Przedstawiciel LOT potwierdził, że jest to niezwykle istotna kwestia, a problemy z silnikami CFM czy Rolls Royce'a, z jakimi zmagał się w przeszłości LOT, są na to dobrym dowodem. Spółka przywiązuje więc do tej kwestii dużą wagę.
– Zgodnie z deklaracjami Pratt & Whitney silniki, które będą na naszej flocie w roku 2027,będą już pozbawione wielu wad wieku dziecięcego. Czy wszystkich? Zapewne nie i dlatego podejmujemy działania mitygujące – mówił Fijoł. LOT zdecydował się więc na kontrakt z Pratt & Whitney na silniki zapasowe, a także związany z tym program obsługi serwisowej, skonstruowany tak, że nie będzie zwalniał producenta silników z odpowiedzialności za to, że samoloty będą latać.
– Jeśli to nie będzie miało miejsca, to wtedy Pratt & Whitney będzie płacił kary umowne – podkreśla Fijoł.
Zaznacza także, że dla firmy Pratt & Whitney umowa z LOT również ma istotne znaczenie i producent dołoży wszelkich starań, by się z niej dobrze wywiązać. Istotne jest także to, że firma od lat związana jest z naszym krajem.
– Pratt & Whitney posiada w polskiej Dolinie Lotniczej drugie największe zaplecze produkcyjne po tym zlokalizowanym w Stanach Zjednoczonych. Wierzymy, że umowa zawarta równolegle z umową na dostawę samolotów zapewni nam zupełnie inny performance niż to, co się dzieje w tej chwili na flotach wielu przewoźników operujących A220 – zaznaczył Fijoł.
Dlaczego większe samoloty? Zakupione przez LOT samoloty A220-100 i A220-300 są, uśredniając, większe niż samoloty produkowane przez Embraera. Ich pojawianie się we flocie przewoźnika zwiększy przeciętną liczbę siedzeń w segmencie regionalnych z 98 do 136 na samolot. Ma to oznaczać korzystniejsze parametry spalania paliwa oraz emisji i przekładać się na budowę przewagi konkurencyjnej. Przewoźnik podkreśla również, że na efektywność wykorzystania floty należy patrzeć z poziomu całej siatki, a nie poszczególnych tras.
– Samoloty nowej generacji są niezmiernie efektywne jeśli chodzi o spalanie paliwa. Embraery E2 na godzinę lotu na pasażera zużywają między 10 a 12 litrów paliwa. I dlatego ta konsumpcja paliwa jest znacząco niższa per fotel niż we wcześniejszych generacjach, w tym w szczególności w mniejszych samolotach – wyjaśniał Fijoł. W przypadku A220 koszty na fotel mają być jeszcze niższe niż obecnie.
– Rozumiem oczywiście, że są takie kierunki, które wymagałyby mniejszych samolotów, dlatego że nawet w tej chwili nie jesteśmy w stanie uzyskać tam pełnych wypełnień; ale równocześnie nasze obserwacje związane z ekonomiką funkcjonowania lotu, proszę spojrzeć na rekordowe wyniki w ostatnich latach, w dużej mierze związane są z pozyskaniem bardzo dużej liczby większej floty – przypominał Fijoł.
Prezes LOT zwrócił uwagę na to, że B737 MAX użytkowane przez LOT mają 186 lub 189 foteli. Obecnie użytkowne są 24 egzemplarze, ale zamówione zostały kolejne 13. – W roku 2016 takich samolotów w LOT było zero. Zupełnie inna ekonomika powoduje, że do naszych usług możemy przekonać znacznie szerszą bazę klientów. Pamiętajmy też, że z regionów konkurujemy przede wszystkim z przewoźnikami o charakterze low-costowym, dla których podstawowe platformy produkcyjne posiadają 180 foteli, jak A320; 189 foteli, jak B737 MAX, albo nawet ponad 220 foteli, jak Airbusy A321, i to z nimi konkurujemy – mówił.
– Jestem absolutnie spokojny [o efektowność o A220 – red.]. Proszę zobaczyć, że samoloty, które pozyskaliśmy w roku 2023 i 2024, spowodowały, że LOT w tej chwili jest wśród najszybciej rozwijających się linii lotniczych w Europie – zaznaczał Fijoł.
Pasażerów przybywa, wyniki na plusie W ubiegłym roku narodowy przewoźnik zanotował
805,7 mln złotych zysku na działalności operacyjnej i osiągnął wynik netto na poziomie 688,5 mln złotych. LOT zrealizował marżę na działalności operacyjnej na poziomie 8,1%.
– W 2023 przewieźliśmy 10 milionów pasażerów, w 2024 r. blisko 11 milionów, a w tym roku oczywiście zaplanowany jest w tym zakresie dalszy wzrost, związany w naturalny sposób z większą liczbą samolotów – podkreśla prezes LOT.